Nadszedł czas, kiedy mogę
odpowiedzieć na zadane mi kilka miesięcy
temu pytanie. Przepraszam, za tak długi
okres zwłoki.
Szkoda tylko, że moja odpowiedź będzie opierać się na prawdziwym wydarzeniu w
którym brałam udział. Pytanie dotyczyło śmierci, pogrzebu, cmentarza. Osoba
zadająca mi je była ciekawa jak to wygląda tu, w Zambii. Jeśli chodzi o samą
śmierci, zakończenie ludzkiego życia tu na ziemi - niewiele mogę napisać. Jest
to prawdziwa tajemnica, którą faktycznie zabiera się do grobu. Jednak sama
ceremonia grzebania zmarłego, widok cmentarza czy ludzi wart jest odnotowania.
Był to starszy człowiek,
mężczyzna, ojciec jednej z nauczycielek pracujących w Open Community School w
City of Hope. Tak, chorował i od dłuższego czasu był w szpitalu. Jego stan był
ciężki i liczono się z takim zakończeniem jego cierpień. Jednak był to kochany
człowiek, mąż, ojciec. Były łzy, smutek, rozpacz. To normalne tak jak u nas.
Jednak różnice w pochówku są duże. A zwłaszcza jak odbywa się to w innym obrządku
religijnym. Mężczyzna ten należał do rzadko spotykanego w Zambii kościała
protestanckiego – Zion Christian Church. Kościół ten ma swoje korzenie w USA.
Tak więc cała ceremonia nawet dla samych Zambijczyków była czymś ciekawym i
wartym obejrzenia. Owszem miała pewne elementy podobne do tych, które spotyka
się w kościele protestanckim, chociażby fakt, że ceremonii przewodniczył
pastor, który znał całe wersy Pisma Św. na pamięć, łącznie z ich namiarami.
Niesamowite! To jest to, co mnie zadziwia u tych ludzi. Recytują wersy Pisma
jakby wyciągali je z rękawa.
Wracając do pogrzebu – początek
ceremonii był przed budynkiem w którym znajdowało się ciało zmarłego. To coś w
rodzaju naszych kostnic czy domów pogrzebowych. To właśnie w nim przygotowywano
ciało do złożenia w trumnie. Działania są podobne jak w Polsce. Z tą różnicą,
że do trumny ze zmarłym wkłada się prześcieradła, którymi owinięte jest całe
ciało. Tak samo robi się z kocem. Jest nawet tradycja, że jeśli przez całe
swoje życie nie było cię stać na dobry, ciepły koc do ochrony przed zimnem to w
dniu pogrzebu taki dostaniesz. Żeby było ci ciepło, żebyś już więcej nie marzł.
I nikogo nie dziwił widok „czekającej” trumny przed wejściem z zarzuconym kocem
na wieku.
Na zewnątrz, przed budynkiem byli
zebrani wszyscy, którzy czekali na ciało by razem z nim pojechać na cmentarz.
Podczas czekania, które nie trwało krótko, odbywały się pieśni i tańce
tradycyjne dla Zion Christian Church. To właśnie tu, przed kostnicą zaczynała
się ceremonia pogrzebowa. Pieśniom przewodniczyła powołana do tego osoba. Miała
specjalny strój, dzięki któremu była bardzo widoczna. Także pastor z siwą brodą
ubrany był w zielony płaszcz. Wyglądało to bardzo ciekawie i inaczej,
afrykańsko. Tańce odbywały się przy dźwiękach bębnów i grzechotek. Młodzi chłopcy
z instrumentami stali w środku, a reszta tańczyła dookoła. Tańczyli wszyscy,
którzy należeli do tego kościoła. Jednak dało się zauważyć, że przodownikami
była młodzież. Z wielką odpowiedzialnością i starannością wykonywała powierzone
zadanie. Jej taniec przy żałobnych pieśniach to mieszanka młodości, życia i
wolności z przemijaniem, utratą. To jakby walka życia ze śmiercią. Zwinność i
delikatność, a także energiczności to cechy tego tańca. Chwilami miałam
wrażenie, że tancerze wpadli w trans, że liczył się tylko taniec i nie ważne
było to, że pot płynął im po skroniach błyszczącym strumieniem.
Następnym etapem było wyniesienie
trumny z ciałem, włożenie do samochodu i transport na cmentarz. Razem z trumną do
samochodu wsiadł pastor z grupą taneczno-muzyczną. Nasza delegacja jechała za
nimi busem. Podczas drogi na cmentarz w samochodzie z trumną, a także w naszym
śpiewane były pieśni pogrzebowe czy kościelne.
Cmentarz. W pierwszej chwili
zastanawiałam się czy aby na pewno dobrze trafiliśmy. Gdzie jest brama? równe
alejki? marmurowe pomniki niczym strażnicy przypominający o należytym szacunku
i ciszy? Gdzie tęcza kwiatów i blask zniczy? Brak. Cmentarz na którym miało
spocząć „nasze” ciało to teren bez ogrodzenia, z wysokimi suchymi trawami.
Widok od razu napawał smutkiem, lekiem, strachem, zdziwieniem. Groby wyrastały
z ziemi wszędzie, bez określonego porządku. W głąb cmentarza nie wiodła żadna
sensowna ścieżka. Szło się między grobami. Chwilami miałam jednak wrażenie, że
wręcz po grobie. Gdzieniegdzie widziałam małe pionowe betonowe płyty z wyrytym
imieniem zmarłego i datą jego śmierci. Tak, widziałam też coś podobnego do
małych wiązanek ze sztucznych kwiatów. Jednak ich kolor i blask schowany był
pod grubą warstwą rudego pyłu. Natomiast same groby nad ziemią to jakby krecie kopce.
Cmentarz to mrowisko ludzi, gwar ich rozmów, nawoływań, krzyków, płaczu i
lamentu. Cmentarz to smutek skrywany w ramionach brata, bo tylko on został na
świecie. Cmentarz to także dobre miejsce na spędzenie całego dnia czy tygodnia,
bo może akurat dziś będzie się działo coś ciekawego, może dziś spotkam
znajomych? A może trzeba będzie pomóc wykopać grób? Niestety spora część z tych
osób miała w ręku alkohol.
Nie spodziewałam się takiego
widoku, a także takich zachowań wobec białych osób. Chcąc dostać się na miejsce
w którym był wykopany grób musieliśmy przejść przez cały cmentarz. Oczywiście
trumna z ciałem niesiona była na ramionach lub po prostu w rękach czterech
mężczyzn. Przejście przez tłum mało świadomych ludzi łączyło się z
wysłuchiwaniem ciągłego: ”Muzungu!”, zaczepianiem nas czy komentowaniem. Nasi
nauczyciele bardzo szybko zorientowali się, że to nie jest przyjemne, mało
bezpieczne i od razu stworzyli wokół nas słowno-mięśniową barierę nie do
przejścia osobie z zewnątrz. Sądzę, że to była dla nich dobra lekcja. Mogli
zobaczyć, że wcale nie jest łatwo być białym człowiekiem wśród afrykańskiej
ludności, na dodatek pijanej. Dla mnie to nie było takie samo „Muzungu!” jak
słyszę często na mieście. Do takiego „miastowego” już się przyzwyczaiłam.
Jednak te na cmentarzu było innego rodzaj. Czułam się intruzem, miałam
wrażenie, że wszyscy patrzą na mnie wrogo i mają do mnie pretensje, że weszłam na ich teren.
Nie było to miłe. Czułam, że każdy mój krok, ruch czy mrugnięcie oka było
zauważone i skrzętnie odnotowane. O robieniu zdjęć nie wspomnę. Przy każdym
włączeniu aparatu zastanawiałam się czy teraz ktoś zwróci mi uwagę czy jeszcze
nie tym razem i będę mogła spokojnie zrobić zdjęcie. Nie wiem czym było
spowodowane takie zachowanie. Może tym, że rzadko, a może wcale nie widzieli
białej osoby na cmentarzu?
Podczas gdy kilku mężczyzn
powiększało wykopany grób reszta zebranych osób słuchała z skupieniu modlitw
pastora, jego rozważań na temat śmierci poprzedzonych wersetami z Pisma Św.
Oczywiście były także pieśni. Po modlitwach pastor otworzył połowę wieka trumny
od strony głowy, odsłonił z prześcieradła i koca twarz zmarłego i nastąpił czas
na ostatnie pożegnanie. Każdy z uczestników pogrzebu w milczeniu i w procesji
przechodził obok otwartej trumny. Każdy mógł skinieniem głowy pożegnać
zmarłego, który wyglądał jakby spokojnie spał. Pastor czuwał nad porządkiem i nie pozwalał na dłuższe lamenty żony
i córki nad ciałem zmarłego. Po tym czasie pastor zamknął wieko i trumnę
złożono do grobu. Mężczyźni uformowali kopiec, a kobiety klęcząc dookoła
uklepały go rękoma. Następnie ta sama grupa kobiet odśpiewała pieśń, a pastor
odmówił modlitwę. Ostatnią rzeczą jaką wykonał jeden z mężczyzn było włożenie w
grobowy kopiec kostki mydła oraz czegoś w małym pudełeczku. Bardzo możliwe, że
była to wazelina. Niestety nie udało mi się uzyskać znaczenia tych rzeczy. Nie
wiem po co zostały włożone ani z jaką tradycją się wiążą. Na razie jest to
zagadka.
Bez kwiatów, tabliczki i zniczy,
został sam na końcu cmentarza kopiec rudego piachu. W swoim wnętrzu kryje jedno
ludzkie istnienie, jedną historię. Niemy strażnik śmiertelnej tajemnicy.
Mam napisać pracę o misjach w Afryce i o ich kulturze i tradycji. Bardzo szczegółowo opisujesz kolejne dni i wydarzenia. Jestem pod wrażeniem.Twój blog znalazłam zupełnie przypadkowo. Widać że jesteś osobą godną zaufania, radosną i chętną do niesienia pomocy. Dzięki twojemu blogowi mogłam dokładnie dowiedzieć się jak żyje się w Afryce na podstawie Twoich wspomnień, które jak już mówiłam są bardzo dokładne i interesujące. Na żadnej stronie nie dowiedziałam się tylu rzeczy co tutaj. Jestem Ci bardzo wdzięczna za to. Nawet sprawiłaś że sama zapragnęłam się tam znaleźć. Życzę powodzenia w życiu <3
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i cieszę się, że mogłam pomóc:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!