środa, 21 grudnia 2011

Boże Narodzenie 2011

Kochani, z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam, by ten Radosny Czas był przeżyty z pełną świadomością, tego, co dokonało się ponad dwa tysiące lat temu w Betlejem. Życzę, by Boża Dziecina rodziła się w Waszych sercach każdego dnia Nowego Roku wlewając w nie wiarę, nadzieję i miłości.



Magia Świąt

Jest 21 grudnia 2011 roku. Mijają trzy miesiące mojego pobytu w Zambii. Za trzy dni Wigilia i Boże Narodzenie. Za półtora tygodnia koniec roku i Sylwester. Od ponad miesiąca w mieście widać świąteczne ozdoby, w sklepach stoją dmuchane postacie Św. Mikołaja, nad głowami wiszą bombki i łańcuchy, a sztuczne choinki można kupić na każdym rogu ulicy. Widziałam nawet szopkę. W Afryce takie rzeczy dziwnie wyglądają, jakby nie pasują do tego kontynentu i do tych ludzi. Wszędzie pełno kupujących, a ich rozmowy mieszają się z angielskimi świątecznymi piosenkami. Na półkach sklepowych pojawiły się już 2 tyg. temu świąteczne ciasta nafaszerowane rodzynkami niczym jeż swoimi igłami. Torty natomiast wyglądają jakby malowały je dzieci - mają bajeczne kolory i napis „ Merry Christmas”. Nawet nie chcę wiedzieć jak to smakuje J Widać teraz jak dużo obcokrajowców mieszka w Lusace. Jeżdżą z pełnymi wózkami po sklepach i mam wrażenie, że nie jestem w zambijskim mieście tylko arabskim albo amerykańskim. Jestem zaskoczona widokiem tylu białych twarzy:) Tak wyglądają przygotowania do Świąt w Lusace. Jak widać w tej kwestii niczym się nie różnią od tych w Europie czy w Polsce. I tutaj ludzie biegają i robią zakupy. Różnica polega na tym, że w Zambii jest ciepło, świeci słońce, kwitną kwiaty, a na drzewach dojrzewa mango, banany czy pomarańcze.

Zwykli normalni ludzie w Zambii raczej nie kupują choinki. Częściej można ją spotkać u tych, którzy mają większą styczność z kulturą europejską. A prezenty, jakie robią sobie nawzajem, są małe. Jeśli kogoś nie stać, to daje samą świąteczną kartkę. Nie ma też zwyczaju wigilijnej kolacji. Przy uroczystym posiłku zambijska rodzina spotka się w dzień Bożego Narodzenia. Tych, których stać, zjedzą ją w restauracji i będzie trwać długo. Inni zostaną domach i tam będą świętować. Święta w Zambii to czas na spotkanie z rodziną i przyjaciółmi. To lepszy posiłek, z większą ilością mięsa i możliwość założenia lepszego ubrania. Boże Narodzenie to także dobry czas by wyjść potańczyć.

Tegoroczne Święta będą dla mnie inne niż do tej pory. Spędzę je z dala od rodziny, przyjaciół, znajomych. Nie podzielę się z nimi opłatkiem i nie pośpiewam kolęd. Nie spróbuję karpia czy makowca. A za oknem nie będzie nawet najmniejszych szans choćby na jeden płatek śniegu. Będzie to  nowe doświadczenie, z innymi ludźmi, tradycjami czy jedzeniem. Nie sądzę jednak żeby te Święta były gorsze od innych, będą po prostu inne. Jednak istota pozostaje taka sama. W każdym zakątku świata Boże Narodzenie jest takie same i to jest najważniejsze. Tego chcę się trzymać. Na pewno przyjdzie moment, kiedy w oku zakręci się łezka tęsknoty. Pamięć przywoła znane świąteczne obrazy. I na pewno będę się zastanawiać czy i w tym roku do mojego rodzinnego domu zapuka Św. Mikołaj :) a Tata znowu go nie zobaczy :)

Jest 21 grudnia 2011 roku. Za trzy dni Święta Bożego Narodzenia. Wszędzie świąteczne ozdoby, piosenki i przygotowywania. A ja w tym wszystkim jakby obok, jakby to, co się dzieje, mnie nie dotyczyło. Rozum mówi mi, że zbliża się czas Świąt, serce jednak do końca tego nie czuje. Może dlatego, że za oknem jest 30 stopni ciepła, jest zielono, kwitną kwiaty, a wzdłuż każdej ulicy ludzie sprzedają owoce? Może dlatego, że Święta kojarzą mi się z ponurymi dniami, śniegiem i czerwonym nosem od mrozu? Może też cały czas czekam na ten śnieg i mróz, a wraz z tym na Boże Narodzenie? I mam wrażenie, że to dopiero ciepłe wakacje, a do Świąt jeszcze pół roku.
Widzę, że jest to czas, kiedy człowiek szybko może zatracić całą istotę tego Ważnego Czasu. Jeśli sam sobie nie postawi pewnych wymagań, postanowień to przeżyje ten czas w błogiej nieświadomości nastawionej na zwykły konsumpcjonizm. Ja się na to nie piszę! :)

Jest 21 grudnia 2011 roku, za trzy dni będzie Wigilia i Boże Narodzenie!!! :):):)Nowa lekcja z której chcę zapamiętać jak najwięcej.

niedziela, 11 grudnia 2011

Muzungu !

Tak, jestem „Biała”, jestem” Muzungu”, jestem „White Woman”, jakby na to nie patrzeć to wszystko prawda – Jestem… To określenia, które najczęściej pojawiają się na ustach Zambijczyków. Bez słowa nie potrafią przejść obok mnie. Niezauważona nie dam rady prześliznąć się między budkami czy stoiskami. Dotyczy to młodych chłopaków, mężczyzn będących pod wpływem napojów alkoholowych; staruszków, którym nudzi się siedzieć cały dzień na chodniku, targu czy pod sklepem. Mijam ich reagując na zaczepki uśmiechem, pomachaniem ręką czy krótkim wesołym komentarzem, albo odpowiedzią na ich pytania. Tak, to jest miłe. Chociaż chwilami mam dosyć odpowiadać 50-ty raz na to samo pytanie. W sumie nie jest łatwo schować się białej osobie w tłumie ludzi o ciemnej karnacji:)  Miło, kiedy ktoś pyta skąd jestem, na ile przyjechałam do Lusaki, co robię. Miłe i często bardzo pomocne jest zainteresowanie chłopaków, którzy są odpowiedzialni za zapełnienie busa. Pomagają znaleźć ten odpowiedni, ten który jedzie tam gdzie chcę. Bez nich czasem podróż zajmowałaby więcej czasu. Nie podoba mi się to, że mogą się o mnie jako klienta, pobić, ale cóż – biznes jest biznes:)  Ciężko osobie białej przejść niezauważonej między innymi. Tutaj każdy widzi pieniądze, nie człowieka, który różni się tylko kolorem skóry. Co z tego, że jestem młoda, że jestem kobietą, wolontariuszem. Dla nich liczy się tylko to, że może coś od nich kupię. A w ogóle nie rozumieją, kiedy mówię, że nie mam pieniędzy. Trzeba się do tego przyzwyczaić i nie reagować nerwowo. Duża dawka humoru jest tu bardzo wskazana:)
Jak na razie męczy mnie jedna rzecz i nie wiem czy tak szybko się do tego przyzwyczaję. Biały człowiek jest stawiany ponad innych, wyżej. Nie ważne czy jesteś zwykłym turystą czy kimś, kto tutaj pracuje i ma wysokie stanowisko. To się nie liczy, przynajmniej ja mam takie odczucie. Jesteś biały więc to TY będziesz obsłużony lepiej, jako pierwszy. To nie ważne, że dookoła są sami Zambijczycy, że to ich kraj. Przytoczę tu pewną sytuację, która dotyczy mnie i tego o czym piszę. Idę z Asią na busa żeby dostać się do miasta. Na miejscu, gdzie się zatrzymują są już dwie zambijskie kobiety i też czekają. W pewnym momencie podjeżdża bus i wyskakuje z niego konduktor. Dla mnie jest sprawą oczywistą, że te dwie kobiety były wcześniej niż my i to one mają pierwszeństwo wsiąść do tego pojazdu. Zwłaszcza, że były tylko dwa wolne miejsca. Stoimy więc i czekamy na następny bus. Nagle słyszymy, że konduktor nas woła. Podchodzimy i co? to MY teraz mamy wsiąść do busa i jechać. Dla mnie nie było to przyjemne. Zostałam inaczej wychowana, a poza tym ewidentnie było widać, że tym kursem powinny pojechać osoby, które były pierwsze. Cóż, wsiadłyśmy nie rozumiejąc tego co się dzieje. Zastanawiam się czy zawołał nas z myślą zarobienia na nas? Jak się później okazało konduktor chciał wziąć od nas więcej pieniędzy niż zwykle. Oczywiście nie udało mu się to:)  
Nie rozumiem tego. Człowiek zbytnio nie chce się wyróżniać. Jestem wolontariuszem, nie dyplomatą. Chociaż z drugiej strony, jeśli zaczęliby traktować mnie tak jak innych swoich rodaków to może zostanę przy wchodzeniu do busa jako pierwsza:)

czwartek, 1 grudnia 2011

Toner i III trymestr

Pewnie siedzisz sobie teraz wygodnie w miękkim fotelu. Obok stoi kubek z ciepłą kawą lub herbatą, a może z grzanym winem? hmm:)  Może nawet siedzisz zawinięty w koc chroniąc się przed jesiennym chłodem. Nie zdziwię się jeśli jesteś teraz na sali wykładowej i „słuchasz” jakże interesującego wykładu. A może jesteś w pracy i ukradkiem czytasz co ciekawego dzieje się u mnie, na mojej misji, gdzieś daleko pośród czekoladowych wiecznie uśmiechniętych buziek. Uważaj bo szef zerka przez Twoje lewe ramię:):):) Może gotujesz obiad i w tak zwanym międzyczasie czytasz wiadomości, odbierasz maile, sprawdzasz co nowego dzieje się na ogólnoświatowym portalu społecznościowym – mam nadzieję, że dziś obiad będzie na czas i wszystkim będzie smakował:) Dziękuję za chwile poświęcone na czytanie tego co napiszę. 

Gdyby ktoś przed wyjazdem powiedział mi, żebym wzięła okulary do pracy przy komputerze to bym go wyśmiała! Tak, wyśmiałabym go. Pomyślałabym na pewno – „po co okulary do pracy z dziećmi?!” A jednak, ten ktoś miałby rację:)  Owszem pracuję z dziećmi jednak popołudniu i nie przy komputerze, a jedynie nad zeszytem lub książką. Codziennie od 7.30 zaczynam swój bój z komputerem, drukarką i xerem. To są moje podstawowe narzędzia pracy. Często wystawiają moją cierpliwość na próbę pokazując, że jestem przyzwyczajona do wygody - bo gdy  coś włączam to musi działać, zawsze! A tu proszę,  często spotyka mnie złośliwość rzeczy martwych.  Nie spodziewałam się, że praca w Office, gdzieś w Zambii, na misji będzie wymagała ode mnie znajomości obsługi prawie  wszystkich podstawowych programów komputerowych w języku angielskim. Jadąc tu, nie miałam świadomości, że po dwóch miesiącach będę znała obsługę drukarki laserowej i dużego xera. Nie przypuszczałam też, że  będę znać te sprzęty „od środka”:)  A jednak:) może po przyjeździe otworzę swój własny profesjonalny salon introligatorski albo drukarnię? kto wie?:) Na razie jednak jestem tutaj i toczę codzienną walkę z maszynami. Oczywiście zazwyczaj wygrywam:) Ostatnio pokonał mnie tylko prąd – bo po prostu sobie gdzieś poszedł. Toner w xero widocznie też miał dosyć zostawiania swojego śladu na kilku tysiącach kartek:)  A tak nawiasem mówiąc to nie bawcie się pełnym pojemnikiem z tonerem. Ja niestety byłam mało uważna i w jednej sekundzie stałam się bardzo podobna do osób z którymi pracuję:) chodzi oczywiście o kolor skóry. O jedną białą wolontariuszkę przez pewien czas było mniej:)  Nie wspomnę już o całym otoczeniu:) - godzinka na sprzątanie z głowy:)  To taka rada starszej siostry – uważajcie na toner:)
 
Ten miesiąc był bardzo intensywny, jeśli chodzi o pracę w Office. Zakończyły się właśnie egzaminy klas 1-6
i klasy 8. Wszystkie testy ze wszystkich przedmiotów przygotowywane były ręcznie przez  nauczycieli. Następnie z Asią musiałam je przepisać na komputerze i oddać do sprawdzenia. Po sprawdzeniu nanieść poprawki – zwłaszcza tam gdzie było pismo cinyanja i wydrukować. Jeśli była taka potrzeba - bawiłam się w ilustratora, zwłaszcza w młodszych klasach:) Dopiero po tych zabiegach można było zabrać się do pełnej produkcji egzaminów. Uwierzcie, ryzy papieru rozpuszczały się w mgnieniu oka i to nie ze względu na temperaturę:) Xero nagrzewało się w zastraszającym tempie i wymagało częstej interwencji:) Było ciężko, ale też ciekawie i czas szybko płynął. Także udało się – III trymestr roku szkolnego 2011 dobiega końca.

Muszę tu wyjaśnić, że w Zambii rok szkolny jest podzielony według innych zasad. Otóż, zaczyna się w styczniu i trwa do grudnia. Podzielony jest na trzy trymestry. Każdy z nich kończy się egzaminami. To znaczy, że uczniowie trzy razy w ciągu roku mają „duże” egzaminy sprawdzające ich wiedzę. Przypomina mi to trochę system jaki działa na studiach. Ostatni egzamin w listopadzie działa na zasadzie przepustki do następnej klasy. Jeśli uczeń zaliczy go z dobrymi wynikami przechodzi do następnej dalej. Niestety, znaczna część dzieci zostaje w tej samej klasie na drugi rok. Mam takie wrażenie, że to jest u nich na porządku dziennym i nikt z tego nie robi tragedii. A przynajmniej takiej jaką można zobaczyć w Polsce. Cóż, na wyniki muszą jeszcze trochę poczekać, ale to przecież nie problem bo zaczęły się wakacje:)