niedziela, 11 grudnia 2011

Muzungu !

Tak, jestem „Biała”, jestem” Muzungu”, jestem „White Woman”, jakby na to nie patrzeć to wszystko prawda – Jestem… To określenia, które najczęściej pojawiają się na ustach Zambijczyków. Bez słowa nie potrafią przejść obok mnie. Niezauważona nie dam rady prześliznąć się między budkami czy stoiskami. Dotyczy to młodych chłopaków, mężczyzn będących pod wpływem napojów alkoholowych; staruszków, którym nudzi się siedzieć cały dzień na chodniku, targu czy pod sklepem. Mijam ich reagując na zaczepki uśmiechem, pomachaniem ręką czy krótkim wesołym komentarzem, albo odpowiedzią na ich pytania. Tak, to jest miłe. Chociaż chwilami mam dosyć odpowiadać 50-ty raz na to samo pytanie. W sumie nie jest łatwo schować się białej osobie w tłumie ludzi o ciemnej karnacji:)  Miło, kiedy ktoś pyta skąd jestem, na ile przyjechałam do Lusaki, co robię. Miłe i często bardzo pomocne jest zainteresowanie chłopaków, którzy są odpowiedzialni za zapełnienie busa. Pomagają znaleźć ten odpowiedni, ten który jedzie tam gdzie chcę. Bez nich czasem podróż zajmowałaby więcej czasu. Nie podoba mi się to, że mogą się o mnie jako klienta, pobić, ale cóż – biznes jest biznes:)  Ciężko osobie białej przejść niezauważonej między innymi. Tutaj każdy widzi pieniądze, nie człowieka, który różni się tylko kolorem skóry. Co z tego, że jestem młoda, że jestem kobietą, wolontariuszem. Dla nich liczy się tylko to, że może coś od nich kupię. A w ogóle nie rozumieją, kiedy mówię, że nie mam pieniędzy. Trzeba się do tego przyzwyczaić i nie reagować nerwowo. Duża dawka humoru jest tu bardzo wskazana:)
Jak na razie męczy mnie jedna rzecz i nie wiem czy tak szybko się do tego przyzwyczaję. Biały człowiek jest stawiany ponad innych, wyżej. Nie ważne czy jesteś zwykłym turystą czy kimś, kto tutaj pracuje i ma wysokie stanowisko. To się nie liczy, przynajmniej ja mam takie odczucie. Jesteś biały więc to TY będziesz obsłużony lepiej, jako pierwszy. To nie ważne, że dookoła są sami Zambijczycy, że to ich kraj. Przytoczę tu pewną sytuację, która dotyczy mnie i tego o czym piszę. Idę z Asią na busa żeby dostać się do miasta. Na miejscu, gdzie się zatrzymują są już dwie zambijskie kobiety i też czekają. W pewnym momencie podjeżdża bus i wyskakuje z niego konduktor. Dla mnie jest sprawą oczywistą, że te dwie kobiety były wcześniej niż my i to one mają pierwszeństwo wsiąść do tego pojazdu. Zwłaszcza, że były tylko dwa wolne miejsca. Stoimy więc i czekamy na następny bus. Nagle słyszymy, że konduktor nas woła. Podchodzimy i co? to MY teraz mamy wsiąść do busa i jechać. Dla mnie nie było to przyjemne. Zostałam inaczej wychowana, a poza tym ewidentnie było widać, że tym kursem powinny pojechać osoby, które były pierwsze. Cóż, wsiadłyśmy nie rozumiejąc tego co się dzieje. Zastanawiam się czy zawołał nas z myślą zarobienia na nas? Jak się później okazało konduktor chciał wziąć od nas więcej pieniędzy niż zwykle. Oczywiście nie udało mu się to:)  
Nie rozumiem tego. Człowiek zbytnio nie chce się wyróżniać. Jestem wolontariuszem, nie dyplomatą. Chociaż z drugiej strony, jeśli zaczęliby traktować mnie tak jak innych swoich rodaków to może zostanę przy wchodzeniu do busa jako pierwsza:)