niedziela, 2 października 2011

Szkolne świętowanie

Piątek był dniem wolnym od lekcji, ale nie od szkoły. Uczniowie przyszli, by podziękować za nauczycieli, a zwłaszcza za dyrektora placówki, s. Ryszardę. Zaczęło się od Mszy św., nauczyciele byli odpowiedzialni za śpiew podczas liturgii. Przygotowywali się do tego kilka dni wcześniej ustalając repertuar i ćwicząc go, było przy tym dużo śmiechuJ Podkreślę tu, że wszyscy nauczyciele brali w tym udział, mężczyźni i kobiety, wszyscy także śpiewali i na bębnach czy innych afrykańskich instrumentach. Jedna z nauczycielek nawet dyrygowała tym chórem. Wyglądało to bardzo ciekawie ponieważ wczuwała się w swoją rolę bardzo mocno i widać było, że muzyka przechodzi przez nią całą. 

Po Mszy był czas na przemówienia, podziękowania oraz prezenty. Następnie sami nauczyciele przygotowali mini występ dla swoich uczniów. Kobiety i mężczyźni pozamieniali się rolami i tańczyliJ. Dzieciaki miały wielką radochęJ zresztą nie tylko one…;) Oglądając te „przedstawienie” zastanawiałam się czy nasi polscy nauczyciele też by coś takiego swoim uczniom przygotowali… Nie wymagało to specjalnie dużego nakładu pracy, wystarczył dobry pomysł i chęć zabawy. Każdy był zadowolony; dzieciaki bo widziały, że ich nauczyciele też potrafią się bawić i śmiać z siebie oraz nauczyciele bo sprawili sobie i innym dużą dawkę dobrego humoru. 


Dzieci dostały cukierki, trochę sobie potańczyły na świeżym powietrzu i nadszedł czas sprzątania, wszyscy sprzątali, znosili krzesła i chowali sprzęt. Zauważyłam, że tu nie trzeba nikogo gonić do pracy, dzieci rozumieją, że trzeba coś przygotować, a potem posprzątać. Pewnie, tak jak wszędzie, tak też i tu zdarzają się tacy, do których trzeba mówić kilka razy. Na szczęście tacy są w mniejszości.



:) :) :)

W CoH o godzinie 17.00 jest różaniec. Przychodzą na niego dziewczynki, siostry, wychowawczynie, zwane Mamami oraz wolontariusze. Odpowiedzialne za prowadzenie modlitw są najstarsze dziewczęta. Odmawianie różańca jest wspólne, jedna osoba mówi pierwszą część, a pozostali resztę, tak jak w Polsce. Natomiast różnica jest taka, że odmawia się go w języku anielskim, cinyanja i bemba, a czasem też jest śpiewany w tych językach. Dziewczynki mają piękne głosy i naprawdę brzmi to bardzo ciekawie, zwłaszcza jeśli śpiewają w swoim lokalnym języku z podziałem na głosy. Super:)
Po różańcu, przed kolacją dziewczynek jest trochę wolnego czasu. Wykorzystuję go na zabawy z nimi. Jest on krótki, ale bardzo intensywny. Zastanawiam się skąd o tej godzinie u dzieci tyle energii i chęci do zabawy:) skoro muszą tak wcześnie wstawać i funkcjonować w takich temperaturach? Cóż, dzieci są wszędzie takie same i nic tego nie zmieni, żaden ustrój polityczny, długości geograficzne czy pozycja społeczna… Wszędzie są skore do zabaw, potrzebują zainteresowania i poświęcenia im choćby chwili… Zauważyłam, że są bardziej śmielsze wobec mnie, bawią się ze mną i uczą swoich zabaw.  Wystarczy, że pokażę się z aparatem i już jestem oblepiona najmłodszymiJ Każde z nich chce mieć zdjęcie. Więc robię, a potem jest dużo uciechy jak oglądają siebie na małym ekraniku aparatu. A pozują do zdjęć jak małe modelkiJ 

Wracając do zabaw - są one proste, ale chwilami wymagają dużej zręczności i dobrej pamięci. Wystarczą ręce, kamienie i zielony niejadalny owoc z drzew, które tu rosną. Nie wiem jak się nazywa. Jak widać zabawy te nie są wymagające… Uczyły mnie również kilka prostych zwrotów w języku cinyanja. Oj, było duuużo śmiechuJ Dla mnie ten język jest trochę śmieszny. Śmieszny… nowy! jak go słucham to mam wrażenie,  jakby język w ustach  się zawijał,  słowa brzmią jak zbitek przypadkowych sylab, albo jak gaworzenie niemowlaka, a dźwięk jakby wychodził z głębokiej studni. Ciekawie się go słucha jak dzieci sobie coś nawzajem tłumaczą albo gdy się kłócą. Wtedy wygląda to bardzo egzotycznie.
Starsze dziewczęta zainteresowane są moimi włosami. Bardzo je ciekawi to, że są długie, miękkie. Mówią wprost, że są ładneJ Dzięki dziewczyny J Dla nich to zupełnie coś nowego, bo ich włosy bardzo różnią się od naszych; są u wszystkich czarne i krótkie, gęste, twarde i lekko pofalowane.  Już na samym początku jak tu przyjechałam to pytały mnie czy będę chciała zapleść warkoczyki, pewnie, że takJ ale nie teraz. Jak narazie były tylko przymiarki. Tutejsze dziewczyny zaplatają sobie włosy w ciekawe sposoby i robią to bardzo misternie. Dla nich taka fryzura to standard. Myślę, że to jest dobre na słońce, zawsze to trochę chłodniej w głowę J

Takie momenty, gdy mogę pobyć z nimi są dla mnie ważne; to jakby naładowanie akumulatora na następny dzień. Czasem sama obecność wśród nich daje bardzo dużo, a zabawa z dziećmi rekompensuje trudności dnia i poprawia humor.