To, że po zmroku nie jest
bezpiecznie w Lusace wiedziałam od września tamtego roku. Wiedziałam, że gdy
zajdzie słońce ulice Lusaki zamieniają się w miejsca gdzie biały człowiek,
dziewczyna nie powinna się znaleźć bez opieki, eskorty. Jednak przez ten cały
czas chciałam choć trochę zobaczyć jakie jest te miasto nocą. Jak się zmienia,
poczuć uliczne życie. I zobaczyłam. W prawdzie nie były to centra, jądra
ciemności, miejsca najbardziej niebezpieczne, to jednak to, co zobaczyłam i
doświadczyłam jak na pierwszy raz mi wystarcza. Mogę sobie wyobrazić co dzieje
się głębiej. Wiem, że gdybym chciała znaleźć się o zmroku w ciemnej strefie
miasta muszę poszukać sporej eskorty. Gdy słońce gaśnie, ze swoich dziennych
nor wychodzą ci, którzy alkohol i różnego rodzaju dragi mają na każdy posiłek, a nawet przekąskę.
Ulice zamieniają się w gęstą masę ludzi, którzy ubijają różnego rodzaju
interesy. Zapachy chleba, świeżych jabłek czy pomarańczy mieszają się z
pieczoną kukurydzą, kasawą, mięsem. Obok jedzenia kwitnie handel tanimi
alkoholami, narkotykami. A prostytucja nabija swoje sakiewki. Wieczorem
chodniki niosą ludzi innego typu. Bez garnituru, szpilek, perfum. Wieczorem
niosą śmierdzących tanim piwem, klejem i moczem. Niosą grzejących się przy
ognisku śmieci, śpiących na skrawku kartonu. Niosą otumanione, chwiejne ludzkie
wraki. Oczy ich wędrują gdzieś ponad budynki, przekrwione, szklące się niczym
bańka mydlana. Gdy widzę takie oczy mam wrażenie, że za chwilę pękną. Ciemność
otwiera swoje drzwi tym, którzy ulicę mają za swój dom. Dzieci ulicy, to one są
jej królami. Każdy wie, że jest ich mnóstwo, że są niebezpieczne, że w życiu
kierują się innymi zasadami. Dzieci, którym zabrakło miłości rodziców.
Pomimo tego, że nie byłam sama, idąc
przez takie miejsce nie obyło się bez zaczepek ludzi. Kilka razy czułam
alkoholowy oddech na swojej twarzy, gdy ktoś pytał się gdzie idę, jak mam na
imię. Często swoją rękę wyrywałam z czyjegoś uścisku. Strach z jakim szłam
dodał mi sił po wyczerpującym dniu. Pozwolił zapomnieć o głodzie. Sprawił też,
że koszulka była mokra nie tylko na plecach, ale także z przodu, na brzuchu. Wiem,
że to, co zobaczyłam, to tylko przedsmak tego co tak naprawdę się dzieje
głębiej, nie przy większych ulicach. Szłam tymi samymi ulicami, które
przemierzam będąc w mieście w ciągu dnia. Jednak o zmierzchu wyglądały zupełnie
inaczej. Czułam jakbym znalazła się w obcym, zupełnie mi nieznanym miejscu. Czułam
się mała, zagubiona, osaczona przez krzyki tych pod wpływem alkoholu i narkotyków.
W głowie miałam myśli by nie wdawać się w bezsensowne rozmowy, by moja biała
skóra nie była powodem do gniewu.
Chęć zobaczenia zambijskiego,
nocnego życia w mieście spełniła się, jednak nie zniknęła zupełnie.
Moje doświadczenie wieczornej
Lusaki jest bardzo niewielkie. Znam osoby, które w takich warunkach pracują
kilka godzin tygodniowo by pomóc wyjść szczególnie dzieciom z tego środowiska. By
opatrzyć ich rany po bójkach, wypadkach czy też zaaplikować leki. By zabrać ich
w bardziej bezpieczne miejsce, jeśli tylko się na to zgodzą. To praca
niebezpieczna, nieraz wiążąca się z pewnym ryzykiem. Jednak bardzo potrzebna, potrzebna
by zmienić życie tych dzieci i młodzieży. To praca, która nigdy się nie kończy
i która potrzebuje wsparcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz